Quantcast
Channel: Sens Życia – Najlepszy Blog na Świecie*
Viewing all articles
Browse latest Browse all 192

Salto mortale duszy

$
0
0

Duch wujka, jak na przyzwoitego ducha przystało, przyszedł o północy

wwZmarł mój wujek. Żywota dokonał bodaj o trzynastej, w samotności, więc dokładnie nie wiadomo, kiedy. Miał przyjść o trzeciej na obiad do swej matki, a mojej babci. Nie przyszedł i ściągnął tym samym na siebie podejrzenie najgorsze, podejrzenie właśnie tego, co faktycznie zrobił. A mianowicie, że dostał zawału serca, przewrócił się na podłogę i zmarł.

Gdy po południu policja wraz ze służbami pogotowia ratunkowego domagały się wpuszczenia do mieszkania, odpowiedziało im głuche milczenie. Wujek miał do tej pory w zwyczaju zaznaczać swoją obecność przyzwoitym barytonem, jowialnym pohukiwaniem na towarzyszy, jak to na wschodzie - przecinanym siarczystymi przekleństwami. Był znanym uczestnikiem biesiad, podczas których nie wylewał za kołnierz, wręcz przeciwnie, wlewał uczciwie w siebie, bawiąc przy tym ciotki niewybrednymi dowcipami.

Po powrocie z połowu – wujek był mistrzem wędkarstwa, wszystkie mazurskie jeziora należały do niego, tak jak wszystkie ryby w mazurskich jeziorach należały do półmisków naszej rodziny, a więc po powrocie z połowu w myśl starej nieścieralnej prawdy, że rybka lubi pływać, siadało się z wujkiem do stołu i tej rybce stwarzało się warunki do pływania. Bywało i tak, że temu i owemu (owszem, wujkowi też) zdarzyło się po takiej kolacji spaść na przykład ze schodów. Ku oczywistej uciesze biesiadników. Ale nigdy żaden upadek, choćby z najbardziej stromych schodów świata, nie zakończył się dla wujka żadną krzywdą. Przeciwnie. Każdy siniak po biesiadnej katastrofie przyjmowany był z radością, z chlubą godną blizn bitewnych.

Wczorajszy upadek był inny. Był to ten najmniej spektakularny upadek w życiu człowieka, upadek, który się dzieje po cichu, bez widowni, bez wódki, bez wędzonego węgorza, bez śpiewów i bez oglądania potem sinych skutków na obfitym ciele. Upadek bez wspomnień i rzewnej radości. Skromne, li tylko cichy jęk budzące pochylenie pleców, skulenie ramion, złapanie się za szyję, może klatkę piersiową? – potem padnięcie na kolana, z kolan na lewą dłoń, gdy prawą jeszcze trzyma się krtań, ale już brak sił, więc prawy bark ląduje na miękkim dywanie, ląduje niezbyt głośno, nikt nie słyszy, telefon za daleko, drzwi za daleko, głos też już za daleko, za daleko wszystko, tylko płuca-serce-gardło tak przeraźliwie blisko siebie, że oddychać się nie da…

Najcichszy upadek na świecie: salto mortale duszy.

Duch wujka, jak na przyzwoitego ducha przystało, przyszedł do mnie o północy. Najpierw rozsiadł się na brzegu łóżka i jął wspominać wszystkie swoje psoty w życiu. Na przykład, jak mojemu wracającemu po nocnej hulance ojcu dał krochmal do jedzenia zamiast smalcu. Owszem, ten posolił i zjadł. Albo jak zamienił dziadkowi puszki z farbą, którą ten wymalował całą kuchnię, by potem babcia z wściekłości, że nie ten kolor, rzuciła dżemem z porzeczki o ścianę.

Nie, nie wypiliśmy za dużo wódki. Właściwie, jak się dobrze zastanowić, nie wypiliśmy jej w ogóle. Smażonego leszcza też nie było. Trudno się napić wódki z duchem. Jeszcze trudniej zjeść rybę. Ale jakoś tak mnie zemdliło, jakbyśmy wypili z dwie flaszki i zjedli węgorza. Pokój się przechylał, wujek się przewracał, nad nami fruwały demony. Było nie było, impreza.

Pierwszy wstrząs torsji obudził mnie i zerwał na nogi wypędzając do łazienki. Drugi też wypędził. Trzeci też. Za czwartym razem poszłam po rozum do głowy i postawiłam sobie miskę przy łóżku, skręcając się w chińskie erzet z bólu. Panicznie próbowałam sobie przypomnieć, czy oby na pewno nie wypiliśmy z wujkiem żadnego alkoholu? Ale nie, pod Bogiem! To tylko sen był, wspomnienie mgliste, żadnego wujka tu nie było! Ani wujka, ani wódki, ani ryb. Nie, nie i jeszcze raz nie. Skąd zatem torsje? Skąd ból głowy i brzucha? Skąd skręt kiszek?

Nagle zrozumiałam i jednocześnie przyjęłam z pokorą ten ostatni żart mojego chrzestnego. Żart dość finezyjnie spleciony nieuchronnym następstwem wypadków. Jakże bowiem uniknąć w tej sytuacji pogrzebu? Jakże uniknąć obecności na pogrzebie? Wszak nikt absencji by nie wybaczył. Jak wreszcie uniknąć spotkania z całą rodziną i tych wschodnich uścisków niedźwiedzich z potrójnym całowaniem każdego bez wyjątku?

Tak, moi drodzy. Mój wiecznie (słowo wiecznie ma tu niebagatelne znaczenie) dowcipkujący wujek kawalarz w odwecie za swój zawał serca postanowił zafundować całej rodzinie grypę jelitową.


Filed under: Sens Życia

Viewing all articles
Browse latest Browse all 192

Trending Articles


Sprawdź z którą postacią z anime dzielisz urodziny


MDM - Muzyka Dla Miasta (2009)


Częstotliwość 3.722MHz


POSZUKIWANY TOMASZ SKOWRON-ANGLIA


Ciasto 3 Bit


Kasowanie inspekcji Hyundai ix35


Steel Division 2 SPOLSZCZENIE


SZCZOTKOWANIE TWARZY NA SUCHO


Potrzebuje schemat budowy silnika YX140


Musierowicz Małgorzata - Kwiat kalafiora [audiobook PL]