Quantcast
Channel: Sens Życia – Najlepszy Blog na Świecie*
Viewing all articles
Browse latest Browse all 192

Kobieta, która nienawidzi

$
0
0

Jesteś kobietą? Pamiętaj, najgorszym twoim wrogiem jest druga kobieta

IMG_9435-kolor (1)

Fot. Marcin S.

Jak już wspominałam, prowadziłam kiedyś własną działalność, a ściśle agencję reklamową. Opisywałam już, jak to na wpół zamarznięta siedziałam przed sklejonym taśmą monitorem, a moje zredukowane do kredytu z Urzędu Pracy konto ograbił Facet od Ryb. No cóż, trudno, życie to nie bajka, nie było co się załamywać. Trzeba było wziąć się w garść, wyprowadzić na prostą, telewizor kupić, dom zbudować, w ogóle się w tej rzeczywistości odnaleźć. Ale ja w gruncie rzeczy nie o tym. Chciałam napisać, jak to się któregoś dnia napatoczyłam na pierwszą w swym życiu kobietę, która nienawidzi.

Ale po kolei.

Nie bez przyczyny zaczęłam opowieść od agencji reklamowej. Gdy się bowiem już dźwignęłam z rybnego impasu (a było się z czego dźwigać – sprawa miała swoją odsłonę w sądzie, sprawę nawet wygrałam, co nic jednak nie znaczy, bo pieniędzy od człowieka z różańcem w BMW nigdy nie odzyskałam), gdy wyprowadziłam się z lodowatego baraczku do poważnego biurowca, otrzymałam lukratywne zlecenie z poważnej firmy międzynarodowej na druk ulotek i zaczęłam współpracować z pewną drukarnią.

Drukarnia miała same zalety. Była blisko, miała świetne ceny i przyzwoitą jakość. Personel i szef drukarni – wspaniali ludzie. Uczynni, pomocni, do rany przyłóż. Żadnego zawalania terminów. Elastyczność. Zaradność. Dyżur choćby i w święta.

Jedna była zadra w tym wszystkim. Niepojęta dla mnie do dziś, do dziś niewyjaśniona. A tak bolesna, tak znacząca, że wszystkie powyżej opisane zalety drukarni jej nie zabliźniły i musiałam zmienić kontrahenta.

Tą zadrą była żona drukarza.

Żona drukarza od pierwszej chwili mnie znienawidziła. Od progu, gdy tylko się pojawiałam, czuć było w powietrzu ołów. Jej chłód, jej docinki, jej niepohamowana niechęć do mnie odbierały mi coraz konsekwentniej ochotę na współpracę. Pojawiała się w drukarni często, czasem z małą córeczką, którą jakby mi machała przed nosem, zwłaszcza jak rozmawiałam z drukarzem. A gdy on próbował tę ciężką atmosferę rozrzedzić,  żona ją jeszcze okrutniejszą kąśliwością zagęszczała. Im bardziej ten niemłody przecież i poczciwy człowiek był dla mnie miły, tym bardziej zacięta stawała się twarz drukarzowej. Tym kategoryczniej jej usta zsuwały się w dziób. Tym straszliwsze wysuwała szpony.

Pojąwszy, że moja obecność nie jest tam wskazana, w celu załatwienia spraw zaczęłam wysyłać pracownika. Przystojny to był szalenie chłopiec, z urody do złudzenia przypominający Georga Clooney’a z czasów jego absolutnej świetności, czyli od zawsze. Do tego miły był nieprzyzwoicie i ujmujący nie tylko starsze żony drukarzy. Sami Państwo widzą, były szanse ocieplenia stosunków między drukarnią a moją firmą. I faktycznie, nastał spokój. Nastał błogi czas niczym niezmąconej współpracy. Tak się działo przez kilka pięknych miesięcy. Aż do tego straszliwego dnia, gdy mój „George Clooney” poszedł na urlop, a nieszczęsny drukarz, gnany nieubłaganym terminem, nieopatrznie osobiście (i to sam!) przywiózł ulotki do mojego biura. Tak, kochani. Pracownik na urlopie, nikogo prócz mnie w biurze, i, bach, stary drukarz. Historia sama się pisze.

O niedoczekany końcu świata! Święta apokalipso! Czemuś się wtedy nie stała!

Nie będę rozwijać wątku, bo drżę na samo wspomnienie. Drukarnię zmieniłam, myśl straszną wyparłam, ale kobiety, które nienawidzą – niestety, nie zniknęły.

Są też takie, które nienawidzą inaczej, niż żona drukarza. Są takie, co nienawidzą skrycie. Czasem bardziej udany uśmiech, a czasem zbyt wymuszony, zawsze zdradza jednak ledwo hamowane pragnienie zadania ciosu. Ledwie się odwrócisz, a za rogiem usłyszysz o sobie wszystko, co najgorsze. Żeś leniwa, żeś głupia, że puszczasz się na wyjazdach. Że czego nie dotkniesz, to spieprzysz, a twoje teksty są słabe. Pisać nie umiesz. W ogóle nic nie umiesz. Psim swędem ci wszystko wychodzi. I „kurwa mać” powiedziałaś, a tak się nie mówi.

Nienawiść kobiety jest nieuleczalna, nigdy nie mija. Myślisz, że to już skończone? Że odeszłaś, a ona cię już zapomniała? Mylisz się. Możesz zmienić drukarnię, mieszkanie, pracę. Możesz wyjechać z miasta. Z kraju! Ona cię dopadnie. Ona cię wytropi. Ona już coś na ciebie znalazła. Ona dobrze wie, co ty tam wyprawiasz. Ba! Ona ma teczkę w szufladzie. Ona ją wyciągnie, gdy tylko przyjdzie czas.

Kobieta, która cię nienawidzi, ma na twój temat mnóstwo historii. Wiele spraw już wyjaśniła, na wiele pytań odpowiedziała. Pamiętaj, ona twoje życie zna dużo lepiej od ciebie. Ona twoje życie poniekąd tworzy. Ona je tka za twoimi plecami, by kiedyś wbić w nie zatrute wrzeciono i uśpić cię na wieki. Pamiętasz tę bajkę? Tak, jeśli jesteś kobietą, nie miej złudzeń. Najgorszym twoim wrogiem jest druga kobieta.

Nigdy nie spotkałam faceta, który nienawidzi. Nie wiem nawet jak to jest. Wyobrażam sobie, kombinuję z literatury, wyciągam z pamięci jakichś papierowych, niegroźnych, a śmiesznych chłystków, co mi na drodze kiedyś stanęli, co się czasem z czymś wygłupili, a potem za to przepraszali. Owszem, zdarzali się nieuczciwi (Facet od Ryb), niepoważni, nieodpowiedzialni. Bywali też zachłyśnięci sobą, nieznośni, gadatliwi. Durnowaci. Pijani. Zbyt pijani. Chamscy. Skąpscy. Nudni. Nieatrakcyjni…

Ale nigdy nie spotkałam mężczyzny, który by nienawidził.

Może właśnie dlatego „nienawiść” to rodzaj żeński?


Filed under: Hejt, Sens Życia Tagged: hejt, kobieta, nienawiść

Viewing all articles
Browse latest Browse all 192