Nie mam pojęcia, czy śnił mi się szatan, czy szatanowi śniło się, że jest mną? I kto z nas jest bardziej przestraszony?
Stan w jakim się znalazłam mogę z lekkością sumienia określić fatalnym. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie to, że właśnie przyszła wiosna. Tak, ta prawdziwa, słoneczna, z radosnym deszczem, z zapachem drzew, z prężącym się spod ziemi chryzoprazem traw.
Dnie są coraz dłuższe, coraz cieplejsze noce, coraz bardziej rozćwierkane poranki. A ja, zamiast uprawiać tai – chi w parku i gromadzić fatałaszki z najnowszej kolekcji wyciągniętych koszulek z H&M, wiszę na suchym drzewie niemocy, które zakorzenione jest gdzieś w samym piekle.
Wczoraj na przykład śniło mi się, że jestem demonem. Moja wewnętrzna walka dwóch sił, tej dobrej (a przynajmniej ludzkiej) z okrutną siłą demona zdawała się być nierówna, a zwycięstwo uparcie skłaniało się ku tej drugiej. Wreszcie, wbrew własnej woli, stałam się opętana, ryczałam jak tur, atakowałam najbliższych, darłam paznokciami tapety i wymiotowałam kotami.
Swoją drogą, po przebudzeniu nie miałam pojęcia, czy śnił mi się szatan, czy szatanowi przyśniło się, że jest mną? I kto, u diabła, jest bardziej przestraszony?
Innym razem miałam sen o pływaniu w czarnej, brudnej jak ściek wodzie, a po wyjściu z niej rozganiałam nietoperze. Wszystko to działo się w jakiejś jaskini – żeby było jeszcze bardziej malowniczo – bez wyjścia na zewnątrz.
Ludzie jak zjawy, tłukli się na oślep, tłoczyli przy jakiejś wyrwie, wchodzili jeden na drugiego i wydawali zwierzęce pomruki – na darmo. Jaskinia z brudną wodą i nietoperzami zamknęła przed ludzkością wyjście na świat.
Wzorem swojej Matki, która bez egipskiego sennika nie ruszała się ani na krok (Matka sennik trzymała przy łóżku, by nie marnotrawić czasu i zaraz po obudzeniu ustalić fakty) – wyguglałam sobie te wszystkie atrakcje, znajdując szalenie ciekawy portal o nazwie: wieszcojak.pl . I co się okazuje? Nie zgadniecie.
Brudna woda: choroba. Nietoperz: śmierć. Demon: potępienie.
Wiosna, mówicie? Wiosna z tym swoim rozćwierkaniem, z tą nieznośną beztroską – tym bardziej mnie dobija. Raz, że znikąd zrozumienia, dwa, że jest nie do zniesienia. Na Facebooku zatrzęsienie durnowatych foć z przebiśniegami. W telewizji coraz dłuższe bloki reklamowe. Na ulicach długonogie blerwy w mikrociuchach.
W ogóle samo zło.
W drogach – dziury. W ogrodzie – kret*. W domu – bałagan. W samochodzie – gorąco. Klimatyzacja – śmierdzi. Koty – zawodzą. Grypa – szaleje.
I jakby było mało, na to wszystko jeszcze ten Tusk.
Nie mam z tą wiosną nic do roboty. Mnie ta wiosna nie dotyczy. Powinnam pójść spać. Powinnam zasnąć i poczekać, aż mi się przyśnią motyle.

W temacie blerwy w mikrociuchach.
Fot. Sartorialist, http://www.thesartorialist.com
—————————————————————————————-
*trafił mi się kret chory z ambicji – wywrócił ogród na lewą stronę.
Filed under: Sens Życia
