Ten krótki mglisty moment, gdy zawahałeś się, czy warto mieć jaja, to cios w splot słoneczny, którego skutki zbierano po nocy w sejmie. Nie, to nie Budka znokautował prezesa. To ty…
Nie wiem, czy to dlatego, że Andrzej Duda przeczytał wczoraj nasz list, ale kilka godzin później zrobił się jakiś taki hardy, że zmiana ma być mądra, spokojna, a nie głupia i na łapu-capu. I zaczął stawiać warunki, a że on może podpisze, a może nie podpisze, coś się w nim wyprężyło, epatowało przekorą, ba! nawet jakiś rodzaj „możecie mi skoczyć” w sekundę przebłysnął.
Zaraz się Kukiz to tego przykleił, że to jego zasługa, sukces ma zawsze wielu ojców, choćby sukces mglisty. Bo odtrąbić zwycięstwo zawsze można, warunkiem jednak jest zwycięstwa fakt. A tu żadnych faktów, zabawa w kotka, a może tak, a może nie, kto to wie? Ustawa jak głupia była, tak głupia została i jak pruła przez wzburzone fale sejmowych obrad, tak pruje po bagnach wyzwisk.
I tu bym się zatrzymała, bo co by nie było, jak by się nie działo, Polacy lubią emocje. Gdzie są wyzwiska, tam siła. Gdzie bagno, tam efekt. A gdy zobaczyłam w nocy, jak oto idzie poseł i bierze sobie, reglamentowaną co do sekundy mówinicę, rzuca od niechcenia, że jest poza trybem i wali na oślep do ludzi, że mordercy, że kanalie i że won!, a potem wraca w chwale niczym bohater – zrozumiałam wszystko.
Artyści! Pisarze! Inteligencjo! To nie ten język! Nie tak! Trzeba ostro. Trzeba po polsku! Żadnych okrągłych i gładkich sentencji. Żadnych próśb i ukłonów! To nie działa!
Walnąć należy pieścią o ścianę! Splunąć na podłogę! Przegnać won, co się pod nogami plącze! Po męsku. Po ichniemu. Skutecznie.
No to ja, sorry, zmieniam klimat. Zmieniam formę i treść. I jedziemy, Andrzej, z tym listem od nowa. I żadnych tam: może, nie może. Żadnych: podpiszę, nie podpiszę. Nie ma. Koniec ę, ą. Z grubej rury. Skutecznie. Jebut.
Szanowny Panie Prezydencie!
Stary, ile ty masz lat? Facet w twoim wieku nie musi mieć szefa. Facet w twoim wieku nic nie musi. Powiem więcej: facet w twoim wieku i na twoim stanowisku ZUPEŁNIE nic nie musi. A już na pewno nie musi nic podpisywać. Wciąż się zastanawiasz, co ci mogą zrobić, jeśli nie podpiszesz? Obawiasz się, że nie dasz rady? Ty nie dasz rady?
Ten krótki mglisty moment, gdy zawahałeś się, czy warto mieć jaja, to był cios w splot słoneczny, którego skutki zbierano po nocy w sejmie. Nie, to nie Budka znokautował prezesa. To ty.
Po co się tak bałeś? Po co stałeś jak kretyn pod drzwiami starego? Po co rżnąłeś idiotę o imieniu Adrian? Nie musisz udawać szajby przed kamerami, jak Szydło, która krzyczy w Sejmie, że upolitycznienia sądów chce naród. Swoją drogą, czemu jej nikt wtedy nie powiedział: wyjrzyj przez okno? Oklaskami się faktów nie zmieni.
Ty nie musisz się oklaskami bronić. Ty masz taką gardę, że dotykiem zabijasz. Z uśmiechem kładziesz po ringu. Jeśli nie podpiszesz tych ustaw, masz po swojej stronie ponad siedemdziesiąt procent Polaków. Konstytucję. Prawo. I jeszcze jedną kadencję przed sobą. To ty dyktujesz warunki. Ty odpowiadasz za kraj.
A teraz powiem, co ci mogą zrobić, kiedy nie podpiszesz tych ustaw. Opowiem ze szczegółami. Będzie ostro. Będzie krwawo. Otóż, dzielny Panie Prezydencie, kiedy nie podpiszesz tych ustaw, to uwaga – MOGĄ CI SKOCZYĆ.
Faktycznie. Dokładnie tyle.
Bądź więc sobą. Bądź Prezydentem. Najwyższy czas. Tylko tego chce od ciebie dziś Polska. To zapamięta historia.
Sylwia Kubryńska
Kategoria: Dobra Zmiana, PiS, polityka, Sens Życia Tagged: Andrzej Duda, KRS, PiS, reforma, sejm, Sąd Najwyższy, ustawa o SN
