Dorosłość dźwigałam na rowerze
Jadąc slalomem gigantem
Między moją małą mamą
A maleńkim tatą
W szklanych butelkach
Po mleku i wódce
Niesionych do skupu
Na rogu ulicy
W niezrobionych kanapkach do szkoły
Gdzie małe, jak moi rodzice, dzieciaki
Dukały czytanki
I to był ich jedyny problem
W tornistrze pełnym zgniecionych butów
Którymi rzucał tato
I niedopałków papierosów
spalonych przez mamę
W końcu ją zgubiłam
Nawet nie wiem, gdzie szukać
Nazywam się Dorosłe Dziecko
Niedorosłych Rodziców
Kategoria: Sens Życia
